niedziela, 23 grudnia 2012

1. So one last lie, I can see through

Co chcieli jej zrobić? Na pewno nie zamordują jej szybko i bezboleśnie. Przed śmiercią upokorzą ją, nawet gdy już wyda ostatnie tchnienie jej ciało nie zazna spokoju w czarnej ziemi. Była tego pewna, mimo to nie potrafiła się ruszyć nawet wtedy, gdy usłyszała niecierpliwe walenie do drzwi, nawet wtedy gdy w całym domu echem poniosły się ciężkie kroki. Przyszli po nią.

Trzy lata wcześniej


Madelaine zaciskała palce na krawędzi zlewu. Znajdowała się w klubowej toalecie, ale szukała tu jedynie chwili odpoczynku od gwaru panującego na sali. Dziewczyna zadowolonym spojrzeniem przejechała po swoim odbiciu w lustrze, podziwiając kasztanowe włosy opadające miękkimi falami na ramiona, roziskrzone oczy, lekko rozchylone, pełne wargi i posągowe ciało zasłonięte jedynie krótką, czarną sukienką z koronki. Wypity alkohol przyjemnie szumiał jej w głowie. Zapomniała o swoich demonach, dręczących jej duszę przed wejściem do dyskoteki. Wódka stanowiła skuteczne narzędzie wymazywania z pamięci trosk i niepokojów. Co mogło martwić zaledwie dwudziestoletnią dziewczynę? Wraz z upływem czasu czuła, że niepotrzebnie zajmowała się przykrymi błahostkami, jednak w tamtym okresie życia miała wrażenie, że jej idealnie poukładany świat wali się na głowę. Młoda kobieta wyprostowała się gwałtownie i oblizała usta. Przyszła tu, aby się bawić. Nie miało dla niej znaczenia, czy ten wieczór skończy u siebie w łóżku, u obcego mężczyzny, na ulicy czy na dworcu. Pragnęła jedynie dzikiej zabawy. Wyszła z pomieszczenia stukając obcasami. Już po kilku minutach tańczyła, oddając swe ciało muzyce...Poruszała się na parkiecie z zamkniętymi oczyma, ponieważ światła ją rozpraszały. Ruchy jej bioder sprawiały, że żaden mężczyzna nie potrafiłby przejść nie zwracając na nią uwagi. Madelaine miała tego świadomość, lecz nie przejmowała się tym - taniec sprawiał jej przyjemność i robiła to tylko dla siebie, chcąc jedynie upragnionej chwili zapomnienia. Dźwięki muzyki i okrzyki pijanej młodzieży wydawały się jej jakby przytłumione. Niczego teraz nie potrzebowała, mogłaby tak trwać bez końca, pozwalając swemu ciału na miękkie ruchy. Z alkoholowego upojenia, transu wyrwał ją delikatny dotyk. Poczuła, jak ktoś kładzie dłoń na jej tali i przyciąga ją do siebie. Nie protestowała... Oparła głowę na piersi nieznajomego mężczyzny, będąc odwrócona do niego tyłem.  Teraz w rytm muzyki kołysali się razem. Czuła, jak ocierają się o siebie, czuła, jak w powietrzu między nimi pojawia się napięcie, czuła zapach jego dobrych perfum i miała ochotę westchnąć. Wokół nich nie było już żadnego człowieka, słyszeli nawzajem jedynie swoje oddechy oraz uderzenia muzyki. Czy właśnie po to ubrała dziś swoje najlepsze ubrania, pomalowała twarz, uczesała włosy? Czy tego pragnęła? Poznać mężczyznę, z którym przeżyję chwilę rozkoszy nie znając nawet jego imienia? Nigdy nie miała siebie za rozpustną, rzadko kiedy flirtowała z mężczyzną na imprezie, aby rankiem po cichu wyjść i już nigdy nie wrócić. Rozmyślania ostudziły atmosferę, dlatego Madelaine odwróciła się gwałtownie i spojrzała swojemu partnerowi w oczy... A w następnej chwili już tonęła w tych niebieskich tęczówkach, chłonęła wzrokiem przystojną twarz, znaczoną już pierwszymi oznakami wieku dojrzałości, podziwiała mięśnie ramion napinające się podczas tańca, miała ochotę wpleść palce w jego złote włosy i zamknąć go w swoim małym świecie, ofiarowując mu całą siebie. Dlatego czy można się dziwić, że godzinę później w jego mieszkaniu zdrapywała ekstazę z jego pleców?

~*~
Dziewczyna zamrugała, odganiając sen z powiek. Zdziwiona rozejrzała się po pomieszczeniu: miało jasne ściany, beżowy sufit, zasłony w podobnym odcieniu. Nie znajdowało się tu wiele mebli, poza szafą oraz łóżkiem. Madelaine podniosła się gwałtownie, zorientowała się, że leżała na podłodze; dywan był bardzo miękki, aż pomyliła go z materacem! Po chwili zimne spojrzenie jej ciemnych oczu spoczęło na półnagim mężczyźnie, leżącym na plecach u jej boku. Zmarszczki na jego twarzy wygładziły się, wyglądał teraz równie niewinnie jak dziecko. Wspomnienia uderzyły w kobietę ze zdwojoną siłą - jeszcze parę godzin temu się z nim kochała! Teraz nawet nie pamiętała, jak miał na imię... Otworzyła szeroko usta i zerwała się z miejsca, biegnąc w stronę najbliższych drzwi. Znalazła się w przestronnej łazience, nie różniącej się kolorystyką od pomieszczenia, z którego przed chwilą uciekła. Nieco spanikowana przekręciła klucz w zamku i usiadła na skraju wanny, starając się głęboko oddychać, aby uspokoić biegnące serce. Czy w ogóle się zabezpieczyli? Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach, ponieważ dopiero teraz uświadomiła sobie, jakie konsekwencje może nieść za sobą jej bezmyślność. Bajki o miłości od pierwszego wejrzenia wyrzuciła w kąt w wieku pięciu lat, dlatego nie potrafiła zrozumieć samej siebie. Co nią kierowało? Dlaczego nie powstrzymała rozwoju wypadków jeszcze w klubie? Czemu nie obudziła się pod swoją kołdrą, czując, jak jej gruby kot leży obok niej? Drgnęła niespokojnie, słysząc ciche pukanie do drzwi.
- Hej... Jesteś tam? - jego głos był niski, miękki... Przymknęła oczy, bo ten dźwięk pieścił jej uszy, przywołując kolejną falę wspomnień. Charles. 
- Maddie... - skąd on do cholery wiedział jak ma na imię? Niczym przez mgłę przypomniała sobie,  że wyszeptała mu je do ucha spragnionymi wargami, w przerwie pomiędzy namiętnymi pocałunkami. Zdrobnienie w ustach mężczyzny zabrzmiało tak pieszczotliwie, że mimo woli subtelny uśmiech wykwitł na jej wargach. 
- Zejdź na dół, jak już będziesz miała ochotę. Nie gniewaj się na mnie. Przecież obojgu nam się podobało. - usłyszała szybkie kroki, a po kilku sekundach w uszach dzwoniła jej głucha cisza.Co miała teraz zrobić? Tak po prostu ubrać się i wyjść? Zapomnieć? Nie była pewna, czy serce dałoby jej spokój: coś wewnątrz niej krzyczało, że ta jedna noc odciśnie piętno na całym jej życiu. Madelaine wstała i spojrzała przez okno. Słońce skryło się za zimowymi chmurami, ale poświata bijąca od śniegu drażniła jej oczy, dlatego odwróciła się podchodząc do umywalki. Nie chciała odejść bez słowa... Było jej tak dobrze w jego ramionach. Pogładziła dłonią swoje rozpalone policzki, rumieniąc się na myśl o tym, jak on pieścił ją, jak ona pieściła jego. Chociaż nigdy nie była pruderyjną osobą, teraz wszystko budziło w niej zażenowanie.  Co robić, co robić? Mimo wszystkich wątpliwości, czym byłoby życie bez ryzyka? Chwyciła białą koszulę leżącą na pralce i ubrała się w nią, pospiesznie zapinając guziki. 
~*~
Zaniepokoiły ja odgłosy dochodzące z kuchni. Była pewna, że skradając się jak kotka zaskoczy gospodarza i pomoże mu w przygotowaniu śniadania. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, jakie to było naiwne. Wizja niepoprawnej romantyczki, zamkniętej w swoich czterech ścianach. Miała ochotę uderzyć się w czoło, ale postanowiła nie robić żadnego hałasu. Wyraźnie słyszała trzy podniesione głosy męskie. Od razu wzbudziły u niej strach. Kobieca intuicja podpowiadała jej, że nie są to równie przyjaźni osobnicy, jak ten z którym spędziła noc. Zeskoczyła z ostatniego schodka i wychyliła głowę zza ściany, dyskretnie obserwując, co dzieje się w pokoju.Natychmiast pożałowała swojej ciekawości. Przy szklanym stole stało dwóch umięśnionych mężczyzn, obaj wyglądali niemal identycznie - ubrani w czarne garnitury, długie włosy zasłaniały im twarze, a na ustach gościł kpiący uśmieszek. Charles wydawał się przy nich taką niewinną istotą... Właśnie. Wydawał się. Dopiero po kilku sekundach zauważyła, ze jej kochanek trzyma w dłoni ciężki pistolet, a na stole leżą jeszcze cztery... Wciągnęła ze świstem powietrze, co od razu zwróciło uwagę nieznajomych. Jeden z nich chwycił leżącą na stole broń i przeładował ją w mgnieniu oka, celując do dziewczyny. Zamarła, bojąc się chociaż odetchnąć.
- Czekajcie! - krzyknął blondyn, podbiegając do Madelaine. Patrzył na nią przy tym wymownie, a ona zrozumiała... Jak najmniej mówić. Pozwoliła mu się objąć i poprowadzić do stołu, chociaż rozsądek krzyczał "Uciekaj!"...
- To twoja córka? - zapytał wyższy z mężczyzn, obrzucając dziewczynę pogardliwym spojrzeniem, jednak nie potrafił ukryć podziwu, jaki wzbudziła u niego uroda dziewczyny. - Ani trochę nie jesteście do siebie podobni. - dodał po chwili.
- Bo wiesz, jeśli jest to jakaś nieznajoma, to będziemy musieli... - niemal szeptem odezwał się drugi, ściskający w dłoniach  czarne narzędzie śmierci. Zerknął na nie wymownie. Z pewnością nie zawahałby się go użyć, gdyby zaszła taka... Potrzeba.
- To moja narzeczona. Madelaine. - gładko skłamał Charles. Kobieta rzuciła mu zdezorientowane spojrzenie, ale mężczyzna złożył szybki pocałunek na jej policzku. Korzystając z okazji szepnął jej do ucha: - Nie odzywaj się. Idź na górę. Proszę, zapomnij o tym, co się tu działo. - nie miała zamiaru protestować. Dla potwierdzenia słów towarzysza uśmiechnęła się słabo i ledwo powstrzymała się, by nie ruszyć biegiem na górę. Cholera, w co ona się wplątała?!
~*~
Tłumiła w sobie płacz, nie chcąc alarmować postaci toczących zażartą dyskusję na dole. W ciągu minuty zdążyła się ubrać w woje własne ubrania, doprowadzić twarz i włosy do względnego porządku oraz wrzucić wszystkie swoje rzeczy do torebki. Cały czas miała nadzieję, że to, co się stało, było złym snem. Pragnęła, aby wczorajszy wieczór w ogóle nie miał miejsca. Z ulgą przywitała odgłos trzaskających drzwi. Zerwała się z łóżka i szybkim krokiem minęła na schodach Charlesa, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Nie zareagowała na jego protesty: z dumnie uniesioną głową wymaszerowała z domu i dopiero znikając za zakrętem pozwoliła sobie na głośny szloch.


~*~
Troszkę chaotycznie, bardzo przepraszam. Początki są najtrudniejsze, ale przynajmniej powróciła moja wena! :D

4 komentarze:

  1. Stosujesz bardzo ciekawe opisy, ja bym tak nie umiała. A tak btw, czyżbyś znów zmieniła szablon? Tamten jakoś bardziej mi się podobał...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie tez tamten szablon, bo buuuu na wlasach tej kobitki nie widze tekstu! Czyzby wreszcie czas zmienic szkła? Albo proszki?

    :P

    Stara, no, masz mnie już w garści! Mam wrazenie, że z posta na posta piszesz coraz soczyściej, z coraz większą dosypką dziwnej magii, co zniewala myśli i każe wciąż się zastanawiać łot next łot next???? Mmmm.

    Oddam nie tylko króla ale i królestwo jego za szybki cd :D

    Jeszcze raz ak już znowu pisze do Cb chciałabym podziękowac za ocenę :) jakoś mam wrażenie, że sie nie przyłożyłam! Piwko? Ja Ci szampana kupię... albo martini!! o! Bardzo się denerwowałam jak wypadnę, a czytając prawie się trzęsłam, ale podniosłaś mój poziom szczęścia :) Nie tylko wytykając błędy :D Zresztą... sama wiesz ;)

    Takie mam wrażenie, ze jesteśmy z podobnej (jeśli nie tej samej... ale wybacz mi te śmiałe posunięci!) bajki... albo lepiej. Jakiejś czarnej komedii :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej... Czy to z moim komputerem jest coś nie tak, czy to ten szablon jest taki długi, że ucina mi dwie pierwsze litery z każdego akapitu? Nie mogę się nie zgodzić z poprzedniczkami - poprzedni był znacznie lepszy.
    Ech, kobieto, żałuję, że wcześniej nie zapisałam sobie adresu twojego bloga. Znów musiałam powędrować tajemniczymi ścieżkami Linków na blogach. Ale jest. Dotarłam. Obiecałam i jestem. A następnym razem na pewno nie zbłądzę.

    Rozdział jest wspaniały. Może dlatego, że jest taki... Szczery i prawdziwy? Dobrze napisany? A może dlatego, że pojawił się w nim przystojny tajemniczy blondyn o niebieskich tęczówkach i "kaloryferem". Aż ostrzę pazurki na ciąg dalszy.
    Już od prologu fabuła, bohaterka zaczynała mi się z czymś kojarzyć. Oczywiście, komedia gangsterska Pisarzewskiej całym gatunkiem różni się od tego oto tworu, a jednak i tutaj pojawia się kobieta wplątana w jakąś mafię. Tyle że na poważnie. Aprobuję.
    Stosujesz jakieś dzikie, niepoprawnie prawdziwe opisy, dzięki którym strasznie się wczułam w klimat twojego opowiadania, bohaterki. O dziwo, bez trudu wyobraziłam sobie każde (!) sytuacje, otoczenie i ludzi. Świetnie jest się na chwilę oderwać od codziennej rutyny.
    Ale skoro już chwalić, to skarcić odrobinę też mogę. Masz błędy w tekście - i nie, nie żadne literówki, gramatyka czy ortografia. W kilku przypadkach zapomniałaś postawić spację po kropce. I to, o zgrozo, tylko tyle.

    Chyba trochę się rozpisałam... Coś ostatnio mam dziwną wenę na pisanie długich komentarzy. Ech, no trudno, pomarnotrawisz trochę czasu na mnie.

    Życzę (dużo, dużo, bo widzę, że pomaga) weny. Dziękuję za komentarz - mam nadzieję, że kot smakował. :>
    Pozdrawiam,
    Kincaid

    OdpowiedzUsuń
  4. I właściwie ja również zgodzę się z moją poprzedniczką. Znam ten szablon, i wiem, że nie działa on poprawnie w Mozilli, dlatego uważam, że poprzedni jest znacznie lepszy.

    Rozdział ...Zaskoczyłaś mnie. Byłam pewna, że będzie to coś w stylu "strzelili mnie w łeb, zmartwychwstałam i ta daa, muszę się zemścić". Wiesz co mam na myśli, prawda? Chcę Ci jeszcze powiedzieć, że ta Twoja bohaterka jest taka znajoma. Dlatego muszę się spiąć, żeby nie mylić Twojego opowiadania z innymi. Nie chodzi mi o to, że jest takie samo, tylko fakt, że Barbarę wszędzie można teraz spotkać. Nawet ja, czekam na szablon z nią, aby móc stworzyć bloga. W sumie to go zreinkarnować.

    Co do Twojego stylu pisania, to już wcześniej miałam ochotę naprawić Ci mózg patelnią za to co wypisujesz. Masz ogromny talent, piszesz nieziemskie opisy i wprowadzasz czytelnika w tak zwane otępienie pisarskie (c), które powoduje u mnie pewnego rodzaju tęsknotę za całą Twoją historią. Rzadko mi się zdarza coś takiego pisać, więc możesz czuć się zaszczycona :D

    Ogromnie się cieszę, że natrafiłam na to opowiadanie. Kto wie, może zostaniesz moją muzą?

    Pozdrawiam,
    !~ Stupid Lamb.

    OdpowiedzUsuń